Po spokojnej nocy wypełnionej absolutną ciszą, budzi nas rano słońce, które znacząco nagrzewa powietrze wewnątrz naszych namiotów. Pogoda od samego rana jest wyśmienita, sprawdzam prognozy pogody na cały dzień i wskazują one bezchmurne niebo aż do wieczora. Decyzja zostaje podjęta w mgnieniu oka - nigdzie się stąd nie ruszamy, zostajemy, odpoczywamy i cieszymy się norweską przyrodą i widokami. Nie musząc się nigdzie spieszyć celebrujemy przygotowanie i zjedzenie śniadania. Po rewizji naszych zapasów wody, okazuje się, że jesteśmy zmuszeni pojechać do najbliższej miejscowości, gdzie możemy uzupełnić zapas życiodajnego płynu, niezbędnego do nawadniania naszych organizmów oraz gotowania posiłków. Nie mamy zamiaru pakować gratów i zabierać ich ze sobą, więc ładujemy wszystko do namiotów i na lekko opuszczamy obozowisko. Do najbliższej sensownej miejscowości ze stacją paliw mamy ok. 24km. Zatem wyruszamy do Berkåk. Pierwsze kilometry jazdy na lekko, bez ciężkich kufrów bocznych i ciężkiej torby wydają się bardzo dziwne. Po kilku kilometrach lecimy już pustą drogą w innym stylu i innym tempem niż przez ostatnie dni ;-). Tankujemy paliwo i podjeżdżamy do pobliskiego sklepu popularnej sieci Rema 1000. Od samego początku naszej wyprawy jesteśmy samowystarczalni, więc nie planujemy niczego kupować, po prostu chcemy chociaż raz odwiedzić sklep i zobaczyć na własne oczy jakie są ceny w Norwegii. Ceny, jak wiadomo, okazują się kosmicznie wysokie, mimo to wpadają nam w oko jakieś parówki grillowe, które są w całkiem niezłej promocji. Mieliśmy na dziś w planie zrobienie ogniska, więc coś na ogień by się przydało - kupujemy. Tym sposobem zrobiliśmy pierwsze zakupy w Norwegii (poza dotychczasowym paliwem i promami).
Po powrocie do miejsca obozowania robimy małe pranie, porządkujemy nasze bagaże i oddajemy się zasłużonemu odpoczynkowi. Niebo jest bezchmurne, słońce grzeje, jest bardzo ciepło (jak się później okazuje, trochę mnie przysmażyło tu i ówdzie, więc było lato w pełni :-) ). Po krótkim czasie naszej beztroski przyjeżdża rowerzysta, siada na pobliskiej ławce i odpoczywa. Widać, że jest w trasie, więc do niego zagadujemy co i jak, skąd, dokąd, po co, na co itd., taka tam standardowa gadka. Okazuje się, że chłop ma na imię August, jest z Danii, jeździ sobie rowerem po Norwegii i aktualnie jedzie w kierunku południowym, po czym udaje się do domu do Danii. Po wymianie podstawowych informacji zgadza się na to żebym przejechał się kawałek po okolicy na jego rowerze. Po krótkiej rundce wracam, oddaję rower i z okazji naszego spotkania w ruch idzie wcześniej przygotowany odpowiedni trunek rozweselający ;-). Wieczorem, będąc w niesamowicie pięknym miejscu, siedząc przy ognisku, pieczemy parówki, rozmawiamy, śmiejemy się i popijamy bimber. Ubaw mamy co nie miara. Jest super!
Kolejnego dnia pogoda trochę się psuje. August żegna się z nami i odjeżdża pierwszy. My planujemy zrobić dzisiaj około 350km przejeżdżając drogę Aursjøvegen, do której musimy najpierw się dostać i być może gdzieś na niej zanocować. Im bliżej celu tym pogoda robi się gorsza. W końcu zaczyna padać deszcz, a tuż przed wjazdem na Aursjøvegen stoi służba drogowa informując, że z powodu jakiegoś remontu droga jest zamknięta i puszczają ruch tylko w wyznaczonych godzinach (5-6 razy na cały dzień). Nie uśmiecha nam się czekać półtorej godziny w deszczu, więc wracamy tą samą drogą w kierunku skąd dzisiaj wyruszyliśmy, bo innej drogi nie ma, aby móc realizować nasz dalszy plan na kolejne dni. Będziemy przejeżdżać niedaleko miejsca gdzie spędziliśmy ostatnie dwie noce i postanawiamy znowu tam zanocować. Pogoda jest słaba, jesteśmy mokrzy, a tam jest zadaszenie gdzie można się schronić i trochę przesuszyć mokre ubrania. Niespiesznie dojeżdżamy wieczorem na miejsce, aura jest zupełnie inna niż ta, którą pamiętamy z ostatniego dnia. Jest zimno i mokro. Wilgoć w połączeniu z lekkim wiatrem daje się znacząco we znaki. Rozwieszamy mokre ubrania pod dachem, rozbijamy namioty, rozpalamy ognisko, przy którym się grzejemy i podsuszamy to co najważniejsze. Tym oto sposobem spędzamy trzecią noc dokładnie w tym samym miejscu. Przygoda trwa w najlepsze.
Zapraszam :-)
Hilsen August! \ Greetings to August! \ Skål!
Po powrocie do miejsca obozowania robimy małe pranie, porządkujemy nasze bagaże i oddajemy się zasłużonemu odpoczynkowi. Niebo jest bezchmurne, słońce grzeje, jest bardzo ciepło (jak się później okazuje, trochę mnie przysmażyło tu i ówdzie, więc było lato w pełni :-) ). Po krótkim czasie naszej beztroski przyjeżdża rowerzysta, siada na pobliskiej ławce i odpoczywa. Widać, że jest w trasie, więc do niego zagadujemy co i jak, skąd, dokąd, po co, na co itd., taka tam standardowa gadka. Okazuje się, że chłop ma na imię August, jest z Danii, jeździ sobie rowerem po Norwegii i aktualnie jedzie w kierunku południowym, po czym udaje się do domu do Danii. Po wymianie podstawowych informacji zgadza się na to żebym przejechał się kawałek po okolicy na jego rowerze. Po krótkiej rundce wracam, oddaję rower i z okazji naszego spotkania w ruch idzie wcześniej przygotowany odpowiedni trunek rozweselający ;-). Wieczorem, będąc w niesamowicie pięknym miejscu, siedząc przy ognisku, pieczemy parówki, rozmawiamy, śmiejemy się i popijamy bimber. Ubaw mamy co nie miara. Jest super!
Kolejnego dnia pogoda trochę się psuje. August żegna się z nami i odjeżdża pierwszy. My planujemy zrobić dzisiaj około 350km przejeżdżając drogę Aursjøvegen, do której musimy najpierw się dostać i być może gdzieś na niej zanocować. Im bliżej celu tym pogoda robi się gorsza. W końcu zaczyna padać deszcz, a tuż przed wjazdem na Aursjøvegen stoi służba drogowa informując, że z powodu jakiegoś remontu droga jest zamknięta i puszczają ruch tylko w wyznaczonych godzinach (5-6 razy na cały dzień). Nie uśmiecha nam się czekać półtorej godziny w deszczu, więc wracamy tą samą drogą w kierunku skąd dzisiaj wyruszyliśmy, bo innej drogi nie ma, aby móc realizować nasz dalszy plan na kolejne dni. Będziemy przejeżdżać niedaleko miejsca gdzie spędziliśmy ostatnie dwie noce i postanawiamy znowu tam zanocować. Pogoda jest słaba, jesteśmy mokrzy, a tam jest zadaszenie gdzie można się schronić i trochę przesuszyć mokre ubrania. Niespiesznie dojeżdżamy wieczorem na miejsce, aura jest zupełnie inna niż ta, którą pamiętamy z ostatniego dnia. Jest zimno i mokro. Wilgoć w połączeniu z lekkim wiatrem daje się znacząco we znaki. Rozwieszamy mokre ubrania pod dachem, rozbijamy namioty, rozpalamy ognisko, przy którym się grzejemy i podsuszamy to co najważniejsze. Tym oto sposobem spędzamy trzecią noc dokładnie w tym samym miejscu. Przygoda trwa w najlepsze.
Zapraszam :-)
Hilsen August! \ Greetings to August! \ Skål!
- Category
- NORDKAPP
Commenting disabled.